sobota, 5 grudnia 2015

Sykehjem jesienią....

Choć trwa kalendarzowa jesień, norweskie termometry wskazują bardziej na zimę. Już dawno przekroczyliśmy granicę 0 st. Choć na śnieg jeszcze czekamy, czapeczki i rękawiczki mile widziane ;)

Jak słusznie wielu z was zauważyło dość długo nie wrzucałam nic na bloga. Serdecznie Was przepraszam! Nie miałam za dużo wolnego czasu między dyżurami, a chciałam jak najlepiej przygotować się do egzaminu specjalizacyjnego do którego finalnie mnie nie dopuszczono! :( Tym którym umknął ostatni wpis przypomnę, że winny temu jest ZDZ w Poznaniu. NIE POLECAM! Na pocieszenie mogę powiedzieć, że byłam niesamowicie zaskoczona gdy okazało się, że posypali głowę popiołem i wypłacili pewną kwotę pieniędzy jako zadośćuczynienie. Super, nie bedę musiała się martwić o bilet lotniczy na wiosenny egzamin!

W dzisiejszym poście chciałabym powiedzieć coś więcej o pracy pielęgniarki w Norwegii. Oczywiście od razu zaznaczę, iż moje doświadczenie jest ograniczone, a rutyna dnia może się różnić pomiędzy poszczególnymi placówkami , a nawet oddziałami.
Dzisiaj przeanalizujemy miejsce, przez które przechodzą prawie wszystkie polskie pielęgniarki rozpoczynające pracę w Norwegi - sykehjem.
Z roku na rok o pracę bez bardzo dobrej znajomości języka norweskiego bardzo trudno. Sprawa prosta - konkurencja rośnie. Aby załapać się do pracy w szpitalu w tej chwili wymogiem jest udokumentowana biegła!  znajomości języka norweskiego na poziomie C1-C2 ( Bergenstest lub Norskprøve). Dlatego większość z nas zaczyna w tzw. hjemmetjeneste (tłumacząc piel. środowiskowe, ale w troszeczkę innej formie niż to znane nam w Polsce) lub sykehjemach.
Wymagania językowe nie są tak wygórowane, ale nie ma co się oszukiwać bez norweskiego ani rusz. Angielski potraktujcie jako język pomocniczy.

Sykehjem - w tłumaczeniu bezpośrednim "dom chorych". Najogólniej rzecz ujmując jest to instytucja dla pacjentów, którzy nie są w stanie egzystować dłużej we własnym domu z pomocą opieki środowiskowej. Wielu mogłoby więc uznać, iż jest to polski DPS. Otóż istnieje tutaj pewna różnica. Sykehjem traktowany tutaj jest również jako instytucja pośrednia pomiędzy szpitalem a domem. Norweskie szpitale bardzo skrupulatnie liczą pieniążki i jednego możecie być pewni, nikt bezpodstawnie nie leży w szpitalu ani jednej doby więcej. W tym własnie wyręcza szpitale szeroko pojęte hjemmetjeneste czyli opieka środowiskowa i opisane właśnie sykehjemy.

Prowadząc sykehjem kładzie się duży nacisk na tzw. "domową atmosferę". Każdy sykehjem składa się z kilku oddziałów:
-Korttidsavdeling/ rehabiliteringsavd. - (Pacjenci pośredni ze szpitali np. po operacjach w celu usamodzielnienia, pobyt od 2-5 tyg.),
-langtidsavd. (tzw. stałe miejsce, pacjęnci wymagający stałej obserwacji i dużych nakładów pielęgnacyjnych, ciężkie choroby somatyczne), 
-dementavd.- (pacjenci z demencją), 
-paliativavd.- ( opieka paliatywna), 
-dagavd.- (oddział dzienny mający na celu aktywizację fizyczną, społeczną pacjentów przebywających w domach).
niczego nie brakuje
medisinrom z kontrolowanym dostępem
stua - miejsce posiłków i spotkań pacjentów.

kuchnia - posiłki są jedynie podgrzewane w konkretnych sykehjemach
wózek z lekami

stua (wyjście na taras)

dziedziniec

Liczba pacjentów na poszczególnym oddziale waha się od 6 do 20. Każdy z nich posiada swój własny pokój, w którym według upodobań może przechowywać swoje meble i rzeczy. Na każdym oddziale pracują pielęgniarki i opiekunowie. To właśnie właśnie opiekunowie są najliczniejszą grupą w sykehjemie. Dlaczego? Jak już wcześniej wspomniałam, norweski rząd baczy na finanse. Pielęgniarski etat jest zbyt kosztowny. Dlatego  pielęgniarkę zatrudnia się tylko i wyłącznie do niezbędnych czynności zarezerwowanych prawnie !dla osób posiadających wykształcenie pielęgniarskie uznane! w Norwegii (bo bywa z tym różnie).

Czy praca w sykehjemie jest ciężka? To zależy do czego człowiek był przyzwyczajony wcześniej. Dla polskich pielęgniarek praca w sykehjemie to prawie jak wczasy :) naprawdę męczące bywa tylko to , że trzeba udawać, że coś się robi ;)
Obowiązki pielęgniarki na dyżurze:
-Przygotowanie dozetek z lekami ( wspominałam o nich we wcześniejszych publikacjach),
- rozdanie leków
- uczestniczenie w wizycie lekarskiej (jeśli taka potrzeba nastąpi, zazwyczaj lekarz pojawia się raz w tygodniu i konsultuje niepokojące stany)
-obserwacja pacjentów, ze szczególnym uwzględnieniem powikłań unieruchomienia chorego w łóżku,
-odpowiedzialność za przebieg dyżuru na oddziale tzw. ansvarvakt, odpowiadanie na telefony, udzielanie informacji rodzinom,
-leczenie, zmiana opatrunkowe ran przewlekłych,
- edukacja chorego w zakresie sammoopieki,
- cewnikowanie, wymiana wkłuć dożylnych itp.
- mobilizacja do czynności fizycznej oraz spotkań ze współmieszkańcami.
Obowiązki pozostałych grup zawodowych:
- pielęgnacja i wsparcie pacjentów,
- karmienie i pojenie pacjentów.

Od razu powiem, bo jest to niestety również mój problem. Osoby przebywające w sykehjemie nie nazywa się pacjentami, a mieszkańcami. :) Natomiast osoba korzystające z usług opieki środowiskowej to bruker czyli użytkownik :) od tak, śmieszna nomenklatura norweska :)

A więc przejdźmy do rozkładu dnia ;)

DAGVAKT -  Zmiana dzienna (godziny pracy ustalane są w każdym sykehjem oddzielnie.  Zmiana dzienna rozpoczyna się zazwyczaj pomiędzy 7.15-8)

7.30
Choć godziny pracy różnią się w poszczególnych instytucjach,  plan dnia jest już raczej przewidywalny. Każdy dzień rozpoczyna się kawą, która przygotowuje zmiana nocna. 
Z kubkiem siadamy do raportu porannego. Jest głównym raportem dnia. Zmiana nocna odczytuje zapisy nocne.
Ansvarsykepleier (piel.  zmiany) rozdziela personel do poszczególnych grup, dzieli obowiązki i pacjentów do poszczególnych grup,  informuje o ważnych sprawach do załatwienia w dzisiejszym dniu. 

Po raporcie personel w poszczególnych grupach zapoznaje się z "tiltaksplanen" swoich podopiecznych czyli planem pielęgnowania (spis procedur). Ilość personelu oraz pacjentów w poszczególnych grupach jest różna.  
Zazwyczaj w każdej grupie jest jedną pielęgniarka oraz 1-3 opiekunów. Ilość pacjentów od 3 do 9 w danej grupie,  w zależności od stanu pacjentów.  W każdej grupie pielęgniarka odpowiedzialna jest za rozdział leków i wykonanie zabiegów zleconych podopiecznym. Ilość grup na danym oddziale zależy od wielkości sykehjem.  Słyszałam o placówkach z 1-2 grupami oraz 5-6. 
Dodatkowo,  na każdej zmianie wytypowania jest pielęgniarka "flote", zazwyczaj jest to osoba z największym doświadczeniem,  która wzywana  jest do konsultowania problematycznych chorych. 

Po raporcie rozpoczynamy "morgenstell".  Poranna toaleta czyli nic innego jak pomóc w umyciu się i ubraniu.  W zależności od potrzeb obejmuje zmianę pieluchy/zaprowadzenie do toalety,  umycie zębów, twarzy,  pach,  krocza,  uczesanie,  ubranie. Każdy z pacjentów,  który wymaga asysty w kąpieli rozpisany ma gruntowny prysznic jedynie 1 w tyg! Było to dla mnie szokujące!  Moja leżąca pacjentka ma prawo do prysznica tylko w czwartki ;-) 

Ważna uwaga zwłaszcza dla osób wcześniej pracujących na oit.  NIE OKLEPUJEMY PACJENTOW I NIE BALSAMUJEMY BEZ WYRAŹNYCH WSKAZAN I ICH PISEMNEJ ZGODY! Niejednokrotnie kusilo mnie wspomóc "gotujacych sie"  starszych panów,  ale w Norwegii pacjent jest osobą decydującą, nawet jeśli są to decyzje dla niego niekorzystne.

9.00-10.00 śniadanie. 
Cześć personelu asystuje pacjentom przy śniadaniu w stua ("salon z jadalnią"),  w razie potrzeby karmiąc ich,  rozdzielaja poranne leki.  W Norwegii bardzo duży nacisk kładzie się na prawidłowe żywienie i pojenie pacjentów.  W czasie śniadania pozostała część personelu porządkuje pokoje,  wózki pościelowe,  brudownik po toalecie porannej. 

11.00-12.00 pojenie pacjentów,  "runda" po toaletach (druga najistotniejszą sprawa w norweskich placówkach jest regularne wyproznienia się. Należy ściśle wypełniać listę wyproznienia i stosować środki "wspomagajace"  ;-) 

PRZERWA DLA PERSONELU☺

12.30 raport południowy - osoby odpowiedzialne w poszczególnych grupach spotykają w dyżurce,  zdają raport z postępu prac,  konsultacja ewentualne wątpliwość. 
13.00 obiad + leki popołudniowe 
13.30 stellrunde/toalettbesøk - runda po toaletach lub zmiana pieluchomajtek. 
Dokumentacja przebiegu dyżury w systemie komputerowych gerica. Drukowanie raportu.
14.30 przed zdaniem dyżuru przechodzimy przez oddział, obserwujemy pacjentów.
15.00-15.15 zdanie dyżuru zmianie popołudniowej. 

KVELDSVAKT- zmiana popołudniowa rozpoczyna się o godz 15. Czyli kwadrans "na zakładkę" na zdanie raportu. 
Tak samo jak przy dyżurze porannym rozdział personelu i pacjentów itd.

15.15 hilse runde -  przywitanie się z podopiecznymi,  zaproszenie na podwieczorek i udział w zajęciach aktywizujących. 
15.30 podwieczorek - kawa ciasto,  budyń osv. Czas wolny dla pacjentów. Odwiedziny rodzin. 
18.00 kolacja+ leki.  Osoby, które chcą odpocząć odprowadzane są do pokoi. 
19.00 PRZERWA DLA PERSONELU
19.30 kveldsstell czyli toaleta wieczorna. Umycie twarzy, zębów, pomoc w przebraniu i położeniu do łóżek. 
21.00 wieczorne leki
22.00 dokumentowanie przebiegu raportu. 
22.15-22.30 raport zmianie nocnej. 

NATTVAKT 
22.15-22.30 raport
23.00 runda po pokojach (OBS. Pacjentów). Zmiana pozycji u tych, którzy tego wymagają. 

Obowiązki na zmianie nocnej:
-porządkowanie dyżurki, brudownika, magazynu pościeli, przygotowanie wozów pościelowych do porannej toalety, 
-umycie sprzętów, 
-opróżnianie zmywarki
-przygotowanie stołów do śniadania, 

2.30 oraz 5.30 Stell runde czyli zmiana pozycji,  ewentualnie pieluchomajtek. 
W międzyczasie reagowanie na dzwonki pacjentów. 
6.00 leki wczesnoporanne. Pomiar glikemii,  temperatury tylko u określonych pacjentów. 
Z zasady pacjent śpi tak długo jak chce,  zabronione jest wybudzanie chorych na przyjęcie leków.
7.00 przygotowanie kawy na raport.  Dokumentacja przebiegu pracy,  wydrukowanie raportu. 
7.15-7.30 raport

Mam nadzieję, że trochę rozjaśniło się wam pojęcie sykehjemów :) Nie jestem jednak w stanie oddać ducha norweskich sykehjemów.
Dwie rzeczy, które mnie zaskoczyły w sykehjemie to zasada pacjent osoba decydującą. Jeśli ma się ochotę się wyspać i "rujnuje" ustalony plan dnia ma do tego prawo. Tak jak ma prawo do palenia papierosów i picia alkoholu!, który przechowuje personel! Ma prawo również do odwiedzin nie tylko rodziny ale i swoich pupili! Najbardziej absurdalnym, opisanym w lokalnej prasie był przypadek umożliwienia chorej odwiedzin kucyka! (czytaj KONIA!).
Druga sprawa - Pejdzery, nie ukryjesz się, zawsze cię znajdą w pracy :)

W razie pytań, wątpliwości zapraszam do komentowania. w następnym poście napisze więcej o hjemmmetjeneste :)

Ps. wiadomość z ostatniej chwili, jednak doczekaliśmy się śniegu :)


wtorek, 20 października 2015

I skończyło się rumakowanie...

Nie wiem dlaczego mam zdolność przyciągania pecha. Jedynie obecność mojego męża - szczesciarza niweluje jego rozmiary...

Dla wszystkich ciekawskich:
NIE JEST prawdą,  iż nie zdałam egzaminu specjalizacyjnego.
Przez niedbalstwo organizatora specjalizacji, NIE zostałam DOPUSZCZONA do egzaminu. Z całej 25 osobowej grupy, ORGANIZATOR zawieruszyl i nie przesłał do centrum kształcenia podyplomowego w Warszawie moich dokumentów! SZKODA, że dowiaduje się o tym na 5 min przed egzaminem! Niestety "przepraszam" w tej sytuacji to troszkę mało. Zapewniam, że w taki sposób sytuacji nie zostawię. Tak czy inaczej, widzimy się na wiosnę!
Polsko dlaczego robisz wszystko by mnie do siebie zrazić ....

wtorek, 29 września 2015

Warszawski sen

Warszawski sen...


Łazienki Królewskie
Wrzesień. Kolejny, piąty miesiąc pracy. Kolejny miesiąc,  w którym zostaliśmy zmuszeni do przełożenia urlopu.  ;-)
Ale są rzeczy, których nie da się przeskoczyć. Egzamin specjalizacyjny!  Warsaw her I am! Yeaaaa!
Przepraszam za zwłokę w pisaniu. :-(Wszystkiemu winny cholerny 8 godzinny system pracy.
Obecnie oczekuje na lotnisku  do jakieś godziny 15 (3 godziny :'-() ."Stary"  ostatkiem sił próbuje powtórzyć materiał, wiec ja staram się nadrobić zaległości.

Mój egzamin  20 października. Staram się w międzyczasie jeszcze jakoś uczyć. Chociaż czytam na forum,  że czytanie książek to strata czasu i lepiej się uczyć tylko testów. Nie wiem jak reszta, ale ja jednak poza zdanym egzaminem chciałabym się jeszcze czegoś nauczyć.  Od przyszłego tygodnia zacznę z testami. Choć okazało się teraz,  że nie wszystkie mam. A najbardziej zależało by mi na tym z wiosny (2015).  Czy ktoś może poratować? Nie wiem czy nie warto byłoby prześwietlić jakieś fora pod kątem przecieków dot. pytań z bloku ogólnozawodowego specjalizacji,  które już zdawały teraz na jesień. Co o tym sadzicie?
Generalnie ciężko mi się uczyć z tych testów, bo połowa pytań przyprawia mnie o ból głowy.  Kto do jasnej anieli wymyśla te pytania?  Niestety, nie ma co liczyć na pomoc kolegów zza ściany(lekarzy),  bo też za bardzo nie mają pomysłu na nie.

Jeśli chodzi o pogotowie strajkowe, (jestem na bieżąco) ;-) niestety oczekuje z niecierpliwością poniedziałku,  gdy możliwe będzie odtajnienie treści porozumienia.  Bo mój wewnętrzny głos mówi mi,  że nasze zadowolenie będzie połowiczne. Jeśli nadal będziemy mieli powody do zadowolenia?  Za szybko (i dość niespodziewanie)  P. Zembala ustąpił. No, ale poczekajmy. Bardzo bym sobie i wam tych podwyżek życzyła. W końcu w Polskę już poszło,  że pielęgniarki to krezuski,  wiec nic jak tylko patrzyć jak wszyscy szturmują wydziały pielęgniarstwa.
Nie mniej postulatów protestu było więcej m. in.  (najważniejszy w mojej opinii) ustalenie realnie! optymalnych norm zatrudnienia i wpisanie tych norm jako warunków kontaktowania świadczeń z NFZ. Póki ten postulat nie zostanie spełniony nie powinno być mowy o porozumieniu.
Bardzo bym sobie życzyła, żebyśmy nie musieli doprowadzać do sytuacji jakie mają miejsce choćby nawet tutaj w Norwegii. Lepiej wyciągać wnioski z błędów innych.

W Norwegii powoli wkraczamy w jesień. Temp. ok. 12-11 stopni. W nocy spadki nawet do 2-3.
Brrrr...
Dbajcie o siebie w te jesienne dni :-) pijcie dużo herbatki z syropem wg. tego przepisu.

SKŁADNIKI
1 kg cytryn
200 g miodu
70 ml rumu
PRZYGOTOWANIE
Cytryny szorujemy dokładnie i sparzmy wrzącą wodą. Kroimy w cienkie plasterki i układamy w wymarzonych słoikach (usuwamy końcówki). Rum mieszamy z miodem i zalewamy cytryny.

Zakręcamy słoiki i czekamy przynajmniej 3 dni, nim całość się „przegryzie”.
JAK PODAWAĆ
Podajemy jako dodatek do herbaty.

Wyśmienite!  Polecam!

PS. Wiadomość z ostatniej chwili: Jakub zdał!

czwartek, 27 sierpnia 2015

Czy polskim pielęgniarek brakuje tylko wrotek?

Miesiąc za miesiącem i mamy już sierpień.... :-)
oddziałowy pojazd :-)
Zastanawiałam się kiedyś ile jeszcze może wziąć na swoje barki polska pielęgniarka...
w jaki to sposób można usprawnić jej wydolność  pracy....

Chyba tylko wrotek nam brakuje! 

Jakież było moje zdziwienie gdy odkryłam do czego służą tajemnicze hulajnogi (tak,  hulajnogi!) z koszyczkami, stojące na oddziałowych korytarzach w Norwegii :-) ktoś wcześniej już na to wpadł!!! ;-) 
Norweskie koleżanki rozbijają się po oddziałowych korytarzach hulajnogami!  Personel używa je do szybszego przemieszczania się z miejsca na miejsce,  a koszyczek służy do transportu pakunków bez obciążania kręgosłupów. 

Odkrycie to zainspirowało mnie to do opisania wam kilku rzeczy,  które ułatwiają pracę norweskim pielęgniarkom,  a których z pewnością nie zobaczycie w Polsce. (Których istnienia nawet nie podejrzewaliście☺) 
Pozostając w temacie środków redukujący obciążenia fizyczne pracy pielęgniarki....
chciałam zaprezentować wam cała gamę urządzeń, które o ile gdzieś znajdą się w Polsce to na pewno nie są tak powszechne jak tutaj.  Urządzenia dostępne są na niemal każdej sali! oddziałów opiekuńczych,  internistycznych,  rehabilitacyjnych itd. Znajdziemy cały wachlarz możliwości: windy siedzące, toaletowe (wc),  służące do kąpieli, do pionizacja chorego, twister do wysadzania chorych na brzegu łóżka, prześcieradła obracające pacjenta. Wszystko zautomatyzowane. A wygląda to tak...
Pionizator - idealny do pionizowania po zabiegach, ułatwia przemieszczanie na wózek siedzący, bądź toaletę.

tj. wyżej z ta zaś różnicą, że chory chodzi samodzielnie. zaawansowana forma "balkonika"

winda siedząca, główna funkcja: transport, w zależności od rodzaju "żagla"(tłumacząc dosłownie, nie mam pojęcia jak to nazywa się w Polsce, jakaś podpowiedz mile widziana :-),  kąpielowy: "żagiel- siateczka", toaletowy: załatwianie potrzeb fizjologicznych w pozycji siedzącej na toalecie. Jest to bardzo istotne w tutejszych domach opieki. Dlatego też takie podnośniki maja swoje prowadnice w sufitach prowadząc znad łóżka prosto nad sedes. Raz w tygodniu każdy z pacjentów mających problemy w wypróżnianiem dostaje środek przeczyszczający i jest wysadzany na toaletę.


Moim ulubionym przyrządem jest "wędrujące prześcieradło",  która posiada moja pacjentka.  Spójrzcie na film poniżej. REWELACJA!

Film instruktażowy

Patrzycie i zazdrościcie?  I słuszne...  Gdy powiedziałam koleżance,  jakie patenty opracowaliśmy w Polsce ..odparła, że tutaj za takie zachowanie można stracić AUTORYZACJE! ... Ponieważ narażamy... Pacjenta na niebezpieczeństwo! Pielęgniarka nie jest ważna ;-) pacjent czuje się nie w pełni bezpieczny:-) jeśli z jakiegoś powodu nie masz dostępu do windy, a takich jest kilka lub kilkanaście na oddziale po prostu nie podnosisz. W raporcie umieszcza się wpis " nie rotowano chorego z powodu braku windy"i sprawa jasna. Nie masz prawa narażać pacjenta :-)

Jeśli chodzi o system rozdawania leków....
W Polsce w zależności od zwyczajów panujących na oddziale i gospodyni wygląda to bardzo różnie;-) W Norwegii dąży się do ujednolicenia systemu, tak by wyeliminować do minimum błędy. Ostatnio przeczytałam wynik kontroli leków i byłam poważnie zaniepokojona. W ciągu całego analizowanego miesiąca u 70% pacjentów min. 1 popełniono błąd! próba na ponad 1000 pacjentów! I to pomimo tak ścisłego nadzoru.
Do przygotowywania leków  wyznaczone są konkretne osoby - pielęgniarki oraz helsefagarbeider po dodatkowym kursie- dot. wyłącznie tab. doustnych (brak odpowiednika tej grupy zawodowej w Polsce. Coś pomiędzy opiekunką, a pielęgniarką.).
Osoby uprawnione do wydzielania leków otrzymują karty wstępu do tzw.  Medisinrom'ów (pokoju z lekami),
W każdym medisinromie leki są przechowywane wg schematu z felleskatalogen czyli norweskiego katalogu  leków,  jednakowy na terenie całej Norwegii! Leki więc, choć teoretycznie powinny leżeć na podobnych pozycjach wg. grupy i numeru w danej grupie.
W felleskatalogen (wersja smartfon) możemy zobaczyć nie tylko fotografie danego leku (wyłącznie tab. doustne) ale i informacje na temat jego przygotowania do podania, działaniu, interakcjach , cenie itd.

Haloperidol ATC (położenie) N05 D01
Dla przykładu haloperidol, występuje w 2 postaciach : tab. j/w oraz dożylnej - ATC (położenie) półka N05 miejsce D01 :-)








Co to dozetki?  Każdy pacjent posiada swoją imienną dozetkę, w której rozkładane są leki na cały tydzień z uwzględnieniem 4. stałych dla całej Norwegii godzin wydania (morgen-8.00,middag-14.00, kveld-20.00, natt-21-23.00). Co jeśli lek należy podać w innych odstępach czasowych?  Jest to wielki problem i najczęściej dostosowuje się wydzielanie to tych stałych godzin.
Samo rozkładanie leków również odbywa się w trochę odmienny sposób.
Przygotowywane dozetki zamyka się w imiennych szufladkach znajdujących się w poszczególnych wózkach z lekami. Każda pielęgniarka odpowiedzialna jest za "swoją grupę pacjentów" do każdej z nich przypada 1 wózek z lekami. max słyszałam o gr 9 osobowych (gdzie do pomocy pielęgniarka dysponuje 2 opiekunkami)

Po 1. Podwójna kontrola. Leki przygotowywuje się 2 osoby. Zabronione jest wzajemne rozpraszanie personelu w trakcie dozowania leków. Jedna rozkłada druga kontroluje i obie składają podpis.  Leki rozdawane są według rozpisu lekarza.  Do każdego rozpisu dołączona jest karta wymienionych w zleceniu leków, dostępnymi w danej instytucji z ich fotografiami! W ten sposób ułatwia się sprawdzanie leków,  tak by osoba sprawdzająca nie miała wątpliwości co do zawartości.
Leki zaordynowane pacjentowi X.
 
W razie wątpliwości fotografie można zasięgnąć rady w/wspomnianego felleskatalogen!

Inną formą dzielenia leków jest tzw.  Multidose. Multidose jest niczym innym jak przygotowanym przez aptekę na indywidualne zamówienie "gotowiecem". Multidose przygotowuje się najczęściej na okres 2 tyg.  Każda torebka zawiera informacje personalne pacjenta,  datę,  godzinę podania leku i zawartość torebki. Super łatwe prawda?
Multidose. Szczególnie przydatne osobom starszym przyjmującym leki doustne samodzielnie w domach,
Wszystkie przygotowane leki na nadchodzący tydzień przechowuje się w "wózkach" z podziałem na poszczególne grupy pacjentów. Leki oczywiście cały czas są zamknięte na klucz. jedynie pielęgniarki mają kluczę do swoich wózków z lekami.  Tutaj nawet tace z lekami jest za ciężko nosić ;-)

Wózek z lekami. Osoby, które nie są w stanie połknąć zbyt dużych tabletek otrzymują tabletki pokruszone wymieszane z dżemem :) patent norweski :)

Komunikacja z pacjentami którzy jakiś powodów nie mogą wydawać dźwięków, a na pisanie są za słabi to prawdziwy problem dla obu stron.  W Norwegii odkryłam coś co pomaga rozwiązać ten problem.  Specjalna tablica która usprawnia budowanie całych zdań. Sposób użycia banalnie prosty. Pacjent literuje pojedyncze słowa.  Ułatwieniem jest uszeregowanie ich w oddzielne grupy.  Pacjent skupia wzrok na konkretnej grupie,  następnie pielęgniarka głośno odczytuje litery z poszczególne grupy.  Wybór pożądanej litery sygnalizuje pojedynczym mrugnięcia.  Literę te zapisujemy na kartce tworząc w taki sposób całe zdania. W taki sposób komunikuje się z moją pacjentką.


Jeśli coś pominięto zaprezentuje w najbliższym czasie☺Jeśli macie jakieś pytania, piszcie!
W następnym poście chciałabym powiedzieć coś więcej o swoim obecnym położeniu☺dowiecie się jak wygląda dzień z życia pielęgniarki i jej zadania :-) ha det bra! 

sobota, 4 lipca 2015



Polak Polakowi...czyli solidarni inaczej?
...Prawda czy stereotyp?



Jest godzina 1:54. Samotnie wsłuchuje się w regularny, hipnotyzująco-usypiający dźwięk respiratora....


Ostatnio wywołałam temat solidarności narodowej. Jak to właściwie jest z Nami Polakami? "Przecież za granicą trzeba być solidarnym i sobie pomagać." 

Na kogo można liczyć w potrzebie, jak nie na rodaka? Czy można liczyć na polonijną przyjaźń i dobre relacje?
Przeglądając fora internetowe łatwo dostrzec podziały wśród Polonii. Są cwaniaczki i przestępcy, ale są też społecznicy i aktywiści. Są ludzie, którzy lubią się zrzeszać i budować sobie "Małą Polskę" i są tacy, którzy próbują się jak najmocniej zasymilować czy wręcz wstydzą się polskości. (Patrz Jolanta- bohaterka ostatniego posta, która wzbraniała się przyznać się, że jest Polką).

 W Norwegii jesteśmy od niedawna, ale dzięki intensywności tych ostatnich miesięcy odważę się postawić tezę, że większość (na szczęście!) jest gdzieś pośrodku. Polonia to ogromna grupa (liczniejsi są tutaj jedynie Litwini), więc pytanie jakie są wewnątrz niej relacje, to trochę jak pytanie jakie są relacje w całym społeczeństwie. Ciekawa jestem waszych odczuć?

Czy prawdą jest, że cechą Polaków na emigracji jest nielojalność. – Zwłaszcza w pracy. Chciałabym wierzyć, że nie i poprzeć to odpowiednimi przykładami, ale niestety do tej pory jest 2:0 dla tej smutnej tezy. W tym nocnym moim rozmyślaniu zdaje sobie sprawę, że to temat-rzeka i kwestia niezwykle trudna. Tym bardziej, że inne nacje mają kulturowo uwarunkowaną lojalność narodową np. wspomniani przeze mnie wcześniej Hiszpanie. Co wy o tym sądzicie?

Choć Polaków i Litwinów jest w Norwegii najwięcej, to największą grupę "importowanych" pielęgniarek stanowią właśnie Hiszpanie. 
Doprowadziło do tego szalejące wśród hiszpańskich pielęgniarek bezrobocie. 
(Także Panie Ministrze Zembala.... nie musi Pan się dwoić i troić, proszę czerpać z doświadczeń innych narodów. Szybko się przekonano, że samo "produkowanie" pielęgniarek nic nie daje (poprzez dofinansowane miejsca na uczelniach, pensje pielęgniarskie ~2000 euro itd.). Szpitale będą musiały chcieć je potem zatrudnić, a bez przymusu "kontaktowego" i obligatoryjnych, racjonalnych!  norm zatrudnienia się tego nie osiągnie. Wyprodukuje się w ten sposób jedynie setki tysięcy bezrobotnych pielęgniarek.(Potencjalny target dla krajów takich jak Norwegia. Czy Polskę stać na kształcenie kadry dla Skandynawii?) 

Hiszpańskie pielęgniarki w Norwegii niestety nie mają dobrej opinii. Dlaczego?
Hiszpanie znają bardzo słabo norweski, pracują i żyją w swoich gettach i stąd brak wśród nich motywacji do zmiany tego stanu rzeczy. A mówię to mając bliskie relacje służbowe z takimi pielęgniarkami.(obecnie 12 szt)

Hiszpanów znamy w większości z wyjazdów wakacyjnym, gdzie zachwycamy się ich beztroskim podejściem do życia, energią i zabawą. W relacjach zawodowych są trudnymi współpracownikami. Leniwi, a ich aktywność w okolicy ich sjesty spada już całkowicie do zera. Aroganccy, przy ich praktycznie zerowej znajomości języka przekazują sobie wzajemne,  a także i innym obcokrajowcą rady typu: "Nigdy nie mów, że czegoś nie rozumiesz. Ty wszystko rozumiesz!", "Ty jesteś pielęgniarką i ty rozkazujesz, w ogóle nie rozmawiaj z hjelpepleier!". Hiszpanie pracą się nie przejmują, odrabiają jedynie swoje godziny. A przecież to nie taśma produkcyjna,  a praca z żywymi ludźmi. Oczywiście szybko sie okazało, że czas wolny hiszpana jest świętością, a bezinteresowana pomoc wg nich jest dla frajerów. Donoszenie? Chleb powszechni...

Niby wszystko fajne, ale rodzi to wiele nieporozumień. Jakiś przykład? 

Ostatnio AC zatrudniła 2 nowe pielęgniarki z Hiszpanii.  Potrzeba okazała się bardzo pilna i zrezygnowano z 6 tyg.  praktyki  językowej.  W związku z tym nagłym ich pojawieniem się musieliśmy dzielić z nimi auto służbowe.  Schodząc z nocki poprosiłam  nowo przybyłą o klucz do auta.  Ta odparła,  że jest w aucie.  Siedzące ze mną ze mną 2 norweskie asystentki oniemialy... Wybieglam na zewnątrz,  ale drzwi były już  zamknięte!  Oczywiście gdybym miała czym wrócić do domu (25km) to zostałaby problem opalonej koleżance... . No ale nie miałam.

 Próbowaliśmy wytłumaczyć jej co się stało,  że zatrzasnela kluczyki bo samochód posiada automatyczny system zamykania dla zapominalskich. Próbowaliśmy po norwesku.... Angielsku....  Opalona jedynie potrakiwała... Ja, ja, ja.  
Pół godziny dyskusji (przy sprawcy oczywiście)... Rozmowa ze ślusarzem,  który bez oryginału umowy kupna,  która znajdowała się w siedzibie firmy ( 700km),  nie może nic zrobić.... Pancia siedzi i dalej potakuje.. ja, ja,  ja.
Norweska koleżanka odwiozła mnie do domu choć straciła na to godzinę... Napisałam do szefa,  opisując całe zdarzenie i poszłam spać... Bo miałam następną nocke. 
 Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się...że Opalona Pancia jakby nigdy nic klucz miała w SWOJEJ TOREBCE!!! (%##@&$% i jeszcze wiele innych słów ciśnie się na usta). 

(Rzeczywiście nie miałyśmy możliwości zobaczenie czy klucz w stacyjce ponieważ auto stało od tej strony przy ścianie.) 

Ale najlepsze okazało się to, że hiszpańska  koleżanka stwierdziła, że nie ona ma problem z językiem,  a to ja jej nie zrozumiałam !  Może mój norweski nie jest perfekcyjny,  ale dwie norweżki zrozumiały to samo,  o czym już nie raczyła wspomnieć szefowi. Tak się Wkur....wkurzylam....,ze odpisałam przepraszam ale hiszpańskiego nie było w umowie!

Może i bym mogła  przełknąć ten błąd debiutancki, ale po kolejnej nocce ta sama Opalona koleżanka spóźnia się do pracy godzinę! Oczywiście gdy próbowaliśmy jej to wytłumaczyć, (już nie potakiwala) ... Ale dalej nic nie rozumiała i jedynie patrzyła tymi swoimi ogromnymi oczyskami. Daremna gadka... wzięłam torebkę i wyszłam,  rzucając na odchodne przeczytaj raport. Podobno koleżanka mnie już nie lubi.... 

Zostawicie się jak to możliwe, że takie osoby pracują?  Ano pracują! Z żywymi ludźmi!  I powiem wam więcej... jeśli nic się w Polsce nie zmieni również i nas,  naszych pacjentów czekają takie pielęgniarki. Brak pielęgniarek,  zwłaszcza w sezonie wakacyjnym (obowiązek wydania 3 tyg urlopu każdej pielęgniarce od połowy czerwca do połowy sierpnia) zmusza placówki zdrowotne do zatrudnienia osób, które posiadają  formalne uprawnienia i mogą się podpisać pod dana procedura,  wziąć za nią odpowiedzialność! nawet jeśli fizycznie wykona ją ktoś inny. 

Jak to wygląda w praktyce?  
Opisana przeze mnie koleżanka skończyła właśnie studia pielęgniarskie,  z powodu szalejącego  bezrobocia wśród hiszpańskich pielęgniarek postanawia wyjechać do Norwegii.  Uczy się języka 3 miesiące,  bez jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego dostaje autoryzacje.  Przyjeżdża do Norwegii.  Będzie zatrudniona na okres wakacyjny.  
Dyżur?  Najczęściej nic nie rozumie,  wiec poprostu dostaje określone przez asystenta tabletki i wskazana osobę,  której ma podać lub w wyjątkowych sytuacji tylko kartę do podpisu (asystent woli tabletkę podać sam).  Na koniec dyżury podpisuje wszystkie dokumenty postawione przez asystenta. Oczywiście w użyciu cały czas Google translator i język ciała. 

Teraz nie dziwię się dlaczego wszyscy zachwycają się tak moim norweskim.  ☺ oraz to,  że asystenci nie lubią importowanych pielęgniarek ☺

A czy wy nie boicie się takiego obrotu spraw?  Czy zdajecie sobie sprawę z tego,  że w tej chwili polskie pielęgniarki strajkują by do takiej sytuacji  nie dopuścić?  Mam nadzieje, że przemyślicie temat... 

 Kończąc jednak temat solidarności... warto pamiętać, że Polacy zarówno w kraju, jak i na obczyźnie są po prostu różni i w związku z tym mają także różne wady i zalety(inne narodowości także.  Może polubie kiedyś jakaś hiszpańską istotę oraz, że od teraz będę trafiała na same dobre polskie duszę ☺). Im dłużej funkcjonuje poza Polską (mowie tu także o wcześniejszych doświadczeniach zarobkowych),  
tym bardziej męczą mnie nadmierne uogólnienia w takich sprawach. Zacznijmy każdy od siebie☺ Pozdrawiam

czwartek, 25 czerwca 2015

No i mandat!

Nie udzielam się na blogu zbyt wiele w ostatnim czasie z powodu nawału pracy:) Nie ma co narzekać, po to tu właśnie jesteśmy. Wakacje to najlepszy czas na zarobienie pieniędzy w norweskim pielęgniarstwie. Nie jest tajemnicą, że pielęgniarki z całego świata przybywają tu w okresie wakacyjnym by zastąpić norweskie koleżanki, które jak jeden mąż w okresie od połowy czerwca do końca sierpnia biorą 3-4 tygodnie urlopu (mają do tego prawo! i skrzętnie je wykorzystują :), braki kadrowe uzupełnia się koleżankami z zagranicy. Pracując 3 miesiące zarobisz więcej niż przez cały rok w Polsce :( Smutne...

Do Elverum po skończonych praktykach językowych przyjechały pozostałe Polki jeeee :), rozpoczynają pracę w domach opieki. 
Ja poza tym, że nadal pracuje w gminie Hamar u pacjentki z ALS, rozpoczynam pracę na oddziale rehabilitacji. Pierwszy dyżur w środę. ..Yyyyy... Trochę przerażające, ale cieszę się, że jestem kolejny krok bliżej miejsca pracy do którego byłam przyzwyczajona. Pracy się nie boje, ale boje się języka...

Bardzo ucieszyła mnie wizyta dziewczyn :) ;) :), jest do kogo przysłowiowo "otworzyć gębę" :)
Nie z wszystkimi polskimi koleżankami współpracuje się tak dobrze. Kubuś podczas swojego pierwszego dnia miał "wprowadzenie" z, jak się później okazało, Polką mieszkającą w Norwegii 10 lat!, która nie odezwała się do niego słowem po polsku, nie mówiąc już o tym, że stwierdziła, że nie ma czasu na szkolenie "nowego". Następnego dnia miał już ansvar vakt.... czyli szef dyżuru :)  Po prostu...NORWEGIA :) Solidarność przez duże S.....
Nie to co u Hiszpanów ale to dłuższy temat....na następny post :)

Moja chwilowa poprawa nastroju została wystawiona na koleją próbę... MANDAT! 500 koron !!!
Oczywiście na nic zdały się tłumaczenia. Nieznajomość prawa szkodzi.
Skoro temat wywołał się sam powiem jak i co zrobić aby nie zarobić...mandatu :)
mandat po norwesku...


Prawie każdy w Norwegii słyszał o niesamowicie wysokich mandatach za przekroczenie prędkości..
Niektórzy mówią, że są one uzależnione od dochodów kierowcy. Nie słuchajcie plotek, nic podobnego. W Norwegii mandaty za prędkość wcale nie są uzależnione od dochodów kierowcy, ale wystawiane zgodnie z taryfikatorem.
W dodatku mandat przewidziany jest za KAŻDE przekroczenie dozwolonej prędkości - za jazdę o 1 km/h (słownie jeden) szybciej niż dozwolone w danym miejscu, przewidziana jest kara w wysokości 600kr! 
Niektórzy twierdzą też, że w ogóle nie ma się czym przejmować, bo przecież kto będzie szukał w Polsce człowieka, którego ukarała za prędkość norweska policja? Nic bardziej mylnego. Podobnie jak w wielu krajach, także w Norwegii, obcokrajowcy zameldowani poza Norwegią muszą zapłacić karę na miejscu przy pomocy karty kredytowej.
Wszelkie zaległe płatności z tytułu mandatów norweskie władze przekazują międzynarodowej firmie windykacyjnej (z siedzibą w Londynie), a ta odszukuje właściciela pojazdu w jego kraju i egzekwuje należności powiększone o kwotę karną.


Ile kosztuje nas mandat za przekroczenie prędkości?
W miejscu, gdzie dozwolona prędkość wynosi 60 km/h lub mniej, zapłacimy za przekroczenie prędkości
a) do 5 km/h - 600 kr
b) od 6 do 10 km/h - 1.600 kr
c) od 11 do 15 km/h - 2.900 kr
d) od 16 do 20 km/h - 4.200 kr
e) od 21 do 25 km/h - 6.500 kr
f) powyżej 25 km/h - UTRATA PRAWA JAZDY


W miejscu, gdzie dozwolona prędkość wynosi 70 km/h lub więcej, zapłacimy za przekroczenie prędkości
a) do 5 km/h - 600 kr
b) od 6 do 10 km/h - 1.600 kr
c) od 11 do 15 km/h - 2.600 kr
d) od 16 do 20 km/h - 3.600 kr
e) od 21 do 25 km/h - 4.900 kr
f) od 26 do 30 km/h - 6.500 kr
g) od 31 do 35 km/h - 7.800 kr
h) powyżej 35 km/h - UTRATA PRAWA JAZDY

Na autostradach i drogach o dozwolonej szybkości ponad 90 km/h i więcej
Obowiązują stawki takie jak na drogach o dozwolonej prędkości 70 km/h i więcej, z tym że za przekroczenie prędkości od 36 do 40 km/h zapłacimy 9.000 koron, a prawo jazdy stracimy przekraczając dozwoloną prędkość o ponad 40.

parkeringsskiva - Elverum
Jeśli chodzi o mój mandat otrzymałam go nie za przekroczenie prędkości ale za brak opłaty parkingowej....na bezpłatnym parkingu przed galerią AMFI :) Już tłumacze... Parking dla klientów jest bezpłatny tzn. brak bramek, parkomatów i tym podobnych mogących sugerować jakieś ograniczenia dostępu. Okazuje się jednak, że wymogiem jest (o czym nikt obcokrajowca nie poinformuje... głupiej tablicy nie postawi....) zakupienie w recepcji galerii w cenie 20 kr zegareczka (parkeringsskiva) na którym ustawiamy godzinę przyjazdu i w ten sposób mamy prawo postoju max 2 godz. na parkingach sklepowych w centrum kommuny (zegareczek jest wielokrotnego użytku :) Parkingowy dba by każdy taki zegareczek posiadał. Gdy nie posiada... otrzymuje mandat w wysokości 500 kr. Można płacić lub nie płacić ale po 3 tygodniach za pośrednictwem poczty dostaniesz ponowne wezwanie do zapłaty już na kwotę 700 kr.

parkeringsskiva...mała rzeczy a zmienia wiele:)


I tak to właśnie wygląda Norwegia. Chcesz mieszkać w Norwegii czym prędzej zapoznaj się z wszystkimi regułami dotyczącymi współżycia społ. 
Szkoda tylko, że w większości przypadków musi się to odbywać metodą prób i błędów.
Fakt, że nie było obok policji niewiele zmienia, bo w Norwegii powszechne jest życzliwe zgłaszanie władzy drogowych wykroczeń innych kierowców :). Szerokości!


sobota, 6 czerwca 2015

Rodzić w Norwegii...

Wczorajsze Wasze komentarze (te oficjalne i te przesłane prywatnie) podniosły mnie na duchu. Wczoraj w drodze powrotnej z pracy uśmiechałam się do zachodzącego słońca. Bo zrobiłam naprawdę dobrą robotę :)
Zaczęłam zgłębiać tajniki prawa norweskiego bo interesuje mnie jedno... moje prawa jako matki w Norwegii. (Pisałam o tym wczoraj :)

Mam stały kontrakt, numer personalny, odprowadzam składki norweskiego systemu ubezpieczeń społecznych (folketrygden) więc w świetle litery prawa po 6 miesiącach pracy mogę spokojnie myśleć o powiększeniu rodziny, bo przysługuje mi prawo do zasiłku macierzyńskiego. 


Zasiłek macierzyński przysługuje rodzicom po urodzeniu lub adopcji dziecka w sytuacji gdy wykonywali oni pracę zarobkową przez co najmniej 6 z ostatnich 10 miesięcy przed rozpoczęciem okresu zasiłkowego. (Mała uwaga! Uprzedni stosunek pracy z innego kraju EOG może również zostać do tego okresu zaliczony, ale wtedy otrzymasz średnią dochodu polskiego, a nie norweskiego ;)

Możesz sama wybrać, czy chcesz otrzymywać 100-procentowy zasiłek macierzyński przez 49 tygodni, czy 80-procentowy przez 59 tygodni. Podobnie jak w Polsce. Wiadomo, że nie ma kto mi tutaj pomóc w opiece więc w ciemno biorę roczny urlop ;) 14 tygodni są zarezerwowane tylko dla matki oraz 14 tygodni tylko dla ojca. Resztę okresu zasiłkowego rodzice mogą podzielić dowolnie między sobą. W razie wątpliwości proponuje kontakt z najbliższym oddziałem NAV (informacje dostępne także w języku polskim).

Kto nie pracuje w Norwegii minimum 6 miesięcy może liczyć na tzw. "becikowe" (engangsstønad). Jest to jednorazowa zapomoga. Przede wszystkim zasiłek taki przysługuje matce (nie ojcu) po urodzeniu lub adopcji. Mężczyźnie może zostać on przyznany tylko w przypadku samodzielnej adopcji.
Gdzie ubiegać się o norweskie becikowe? Wniosek o becikowe należy złożyć do NAV, czyli norweskiego Urzędu Pracy i Polityki Socjalnej. Do wniosku będzie trzeba dołączyć akt urodzenia dziecka oraz dokument poświadczający pozwolenie na pobyt w Norwegii. Wysokość zasiłku ustala norweski parlament. Jest to kwota wolna od podatku i w 2014 roku wynosi 38 750 NOK na każde nowo narodzone lub przysposobione dziecko (czyli około 19 tyś. złoty). 
O świadczenie można starać się się najwcześniej w 26 tygodniu ciąży. (Muszę powiedzieć, że wcale na tym tle bardzo źle nie wypadamy. Szalenie bogatym krajem nie jesteśmy, a wchodzi właśnie w życie ustawa o zasiłku rodzinnym "1000 zeta na rękę" dla każdej która urodzi, a nie posiada prawa do zasiłku macierzyńskiego.  12 miesięcy=12 tyś + 1 tyś. becikowego).

Becikowe nie przysługuje matkom, które przebywają w Polsce, a ich mężowie pracują w Norwegii. W tym przypadku możliwe jest uzyskanie zasiłku rodzicielskiego przez ojca, czyli tzw. tacierzyńskiego/ojcowskiego. Oprócz tego ojciec może starać się o zasiłek rodzinny na dziecko. Zasiłku rodzinnego przysługuje na każde dziecko od momentu urodzenia aż do uzyskania pełnoletności. Warunkiem przyznania tego świadczenia ojcu jest odprowadzenie podatku w Norwegii. Zasiłek rodzinny to 970 NOK miesięcznie na każde dziecko. Od 1-2 roku życia dziecka można dodatkowo ubiegać się o zasiłek opiekuńczy, który wynosi dodatkowe 6 000 NOK miesięcznie. Warunkiem otrzymania zasiłku opiekuńczego jest niekorzystanie przez dziecko z całodniowego miejsca w przedszkolu finansowanym ze środków publicznych.

Jeżeli jesteś w ciąży, a praca, którą wykonujesz może zagrażać noszonemu przez Ciebie dziecku, możesz być uprawniona do przejścia na zasiłek chorobowy w przypadku niezdolności do pracy z powodu ciąży. Aby nabyć uprawnienia do niego, musisz mieć przepracowane co najmniej cztery tygodnie. Warunkiem otrzymania zasiłku jest brak możliwości przeniesienia do innej pracy lub przydzielenia innych zadań w miejscu zatrudnienia. Dotyczy to na przykład: pracy z materiałami chemicznymi, pracy wyczerpującej fizycznie, pracy o wysokim poziomie stresu, warunków psychosocjalnych. 

Generalnie większość norweskich kobiet pracuje tak długo jak to tylko możliwe. Dopiero od 8 miesiąca ciąży jest zobowiązana opuścić pracę i przejść na zasiłek chorobowy.

Cieszą mnie podsyłane przez was propozycje następnych postów. Jeśli macie jakiekolwiek pytania albo propozycje zachęcam do komentowania lub prywatnych wiadomości :)

Pozdrawiam i DZIĘKUJE za wczorajsze słowa wsparcia :)

piątek, 5 czerwca 2015

Kryzys norweski...home, home, sweet home...

Poznań - Zdj. na dzień przed odlotem


Sprawą podobno normalną jest nieuchronnie dopadający każdego emigranta kryzys pierwszego miesiąca. Gdy nagle zdajesz sobie sprawę, że nie przyjechałeś tutaj na urlop i na powrót do domu będzie trzeba całkiem długo poczekać. Nadszedł czas by zacząć się na dobre urządzać w nowej, tak różnej od polskiej rzeczywistości. Niekoniecznie lepszej, ale na pewno nieznanej :)

Mnie kryzys norweski dopadł dokładnie 3 dni temu i kurczowo trzyma. Jestem na etapie oglądania poznańskich zdjęć i wręcz czuje zapach zielonej jaśminowej herbaty z konfiturą pomarańczową, którą miałam w zwyczaju pijać w trakcie spacerów na starym rynku.... Ale tutaj nie napije się herbaty, a na pewno nie w takim wspaniałym towarzystwie do którego byłam przyzwyczajona. 

Mój kryzys być może przypadłby dokładnie w miesięcznice mojego pobytu, ale dobitnie o mojej "inności" przypomniała mi moja "koleżanka" z pracy. Oczywiście nie jestem naiwna i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, że praca okażę się prawdziwym sprawdzianem. Tak jak każdy z nas wie, na całym świecie zawsze znajdzie się w pracy jakaś uprzejma zołza, która będzie chciała udowodnić, jak mało wiesz i rozumiesz czyli pokazać i "twoje miejsce" :) To samo było w Polsce ;)

Jaki problem miała moja koleżanka? Mianowicie takie, że ma problem sama z sobą. Jest opiekunką, a tak tutejszy system jest skonstruowany, że musi wykonywać pracę zleconą przez pielęgniarkę (oczywiście we współpracy z nią) i zarabia dużo mniej. Tam gdzie pracuje wszystkie pielęgniarki są egzotyczne czyli są imigrantkami :) I tutaj właśnie leży źródło jej frustracji...przyjeżdża sobie Pancia (czyli Ja) po 8 miesięcznym kursie norweskiego i mówi jej co ma robić. Ot dobre sobie ! ;) 

Także koleżanka przyjęła sobie za honor udowodnić mi w ciągu trwania tego 8-godzinnego dyżuru jak mało jeszcze wiem i jak wiele nie rozumiem "a przecież jestem pielęgniarką". Nie jestem bezkrytyczna, zdaje sobie sprawę, że moja znajomość języka nie jest biegła, zwłaszcza jak pancia zajeżdża dialektem (czyli lokalną gwarą) i udaje że nie zna bokmålu (czyli języka oficjalnego, którego uczysz się na kursie). To był mój pierwszy kontakt z taką koleżanką, ale doskonale wiedziałam co to za typ człowieka po pierwszych 15 min. rozmowy. Cóż, dodatkowa motywacja do kontynuacji nauki języka. Bo jak już będę naprawdę flink(dobra w tym) to jej tak nagadam, że się w taaaaaka malutka zrobi. Rasizm w tak tolerancyjnej multikulti Norwegii? To nie przystoi kochana. Tak mnie wkurzyła ta pipka, że w końcu kupiłam tę czekoladę na 50 zł i zjadłam całą naraz.

Oczywiście kryzys trzyma i sprawia, że nie chce mi się uczyć, wiadomo przerwa jest wskazana (o czym pisałam wcześniej), ale ja po prostu łapie się na tym że mam odruch wymiotny na norweski. To znak, że potrzebuje wolnego. Najbliższe wolne jutro ....nareszcie!!! Bo prawda jest niestety taka, z czego zdawałam sobie doskonale sprawę tylko chowałam gdzieś z tyłu głowy, że w Polsce możesz być nawet pielęgniarka roku, posiadać milion lat doświadczenia i specjalizacji to i tak tutaj rozpoczynasz wszystko od zera. To mnie właśnie dobiło jak niesprawiedliwie zostałam potraktowana, jak trudno wywalczyć szacunek. Nikt tutaj nie wie, że jestem dobrą pielęgniarką. Bo chyba byłam, jestem.... już sama nie wiem....

Hmmm... ale teraz gdy czytam to co napisałam, myślę sobie, że może to takie głupie uzewnętrznianie. Ale piszę tego bloga dla wszystkich chcących podjąć pracę w Norwegii, że musicie zdawać sobie sprawę z tego, że nieraz  poleci wam łezka na wspomnienie waszego wspaniałego domu jakim jest Polska, waszej starej znienawidzonej pracy i wrednych koleżanek (może nawet niektórzy czytając to odczują satysfakcje :). Bo tutaj jest inaczej, po prostu inaczej.

Robić swoje i przepękać ten czas bo naprawdę watro dla mnie, dla nas i naszej przyszłości :)
A jak mnie Pancie będą dalej wkurzać to po 6 miesiącach jak już będę miała pełny socjal zajdę w ciąże i pokaże im facka  :P

niedziela, 24 maja 2015

Jak skutecznie zacząć naukę języka norweskiego?



Nasza anatomia :)
Jak zauważyliście, w związku z podjęciem nowej pracy od kilku dni nie pojawił się nowy wpis. Dzisiaj zamierzam to zmienić. O czym napisze? Bardzo wielu z was ( muszę przyznać, że wg. statystyk nasze posty mają zasięg 11 tyś. osób! DZIĘKUJEMY! :) pyta mnie o rzecz podstawową tzn. Jak udało nam się w 7 miesięcy osiągnąć poziom B1 języka norweskiego od absolutnego zera? Nie jestem specjalistą i nie mogę dać Wam fachowej opinii, ale mogę powiedzieć jak wyglądało nasze życie z norweskim podczas kursu w Polsce.

Jeśli zdecydowaliście się na naukę języka w związku z podjęciem pracy w Norwegii, domniemam, że była to decyzja głęboko przemyślana. Dlaczegóż? Ponieważ nauka KAŻDEGO języka obcego wymaga przede wszystkim ogromnej motywacji. 

Cel bez planu jest tylko życzeniem.

Antoine de Saint-Exupery


Zaczynając naukę jeżyka musisz zacząć od wyznaczenia sobie planu. Powinieneś od początku wiedzieć w jakim stopniu i jakim czasie chcesz go osiągnąć. To motywacja jest pierwszym krokiem, który daje siłę w dotarciu do celu. Z każdym dniem cel jest coraz bliżej.

Jeśli chodzi o naukę języka mamy dwie główne opcje: kurs w szkole językowej lub samodzielna nauka w domu. W mojej ocenie szkolenie przez profesjonalnego lektora daje lepsze efekty. Dlaczego?
Plusem kursu jest to, że nie będziesz odwoływał zajęć. Szczególnie, jeśli zapłaciłeś za nie z góry :) Kurs zapewnia Ci systematyczność, a to w nauce jest niezbędne. (Ale!) Należy pamiętać, że nawet najlepszy nauczyciel nie nauczy się języka za nas.  Bez dodatkowej pracy w domu nie osiągniesz niczego. Po drugie obecność doświadczonego lektora daje coś więcej, coś co jest najważniejszą sprawą, pozwala rozwinąć umiejętności konwersacji i poprawia systematycznie błędy wymowy. Ciężko jest korygować to dopiero na miejscu w Norwegii. Stąd też późniejsza frustracja związana z tym, że znam to słowo ale nie potrafię zrozumieć go w rozmowie z Norwegiem. Widzę to doskonale pracując z pielęgniarkami z Hiszpanii, Słowacji, Czech każda z nich inaczej wymawia norweskie słowa :) 
Jeśli nie możesz skorzystać z usług szkoły językowej, pozostaje samodzielna nauka.
I to wcale nie stawia Cię w gorszej sytuacji. Samodzielna nauka norweskiego jest po prostu trudniejsza i  wymaga sporo samodyscypliny. Ale nie jest to niemożliwe.

Jak wygląda to z naszego doświadczenia? 
Mieliśmy kurs norweskiego, sponsorowany przez przyszłego pracodawcę. Założeniem było osiągniecie poziomu B1 (poziom komunikatywny) + język medyczny, w zaledwie 250 godzin lekcyjnych. Zajęcia odbywały się 3 razy w tygodniu (Poniedziałki, środy i piątki ) 3-4 godzin zegarowych. Systematyczność to podstawa. Oczywiście wiązało się to z maksymalnym ograniczeniem działalności zawodowej. Nie mogliśmy zrezygnować z niej wcale...z wiadomych przyczyn. Nie mniej Mąż zrezygnował z dodatkowej pracy. Ciężko było pogodzić pracę na etacie z nauką, ale się udało.
Na  zajęciach lektor stosował mieszanie technik nauki (czytanie, słuchanie taśm, konwersacje, pisanie wypracowań, ćwiczenia gramatyczne, dyktanda, a także gry na zapamiętywanie słów). Powinny one występować naprzemiennie. Jest to bardzo ważne również podczas planowania dodatkowego czasu na powtórki i przygotowania się na następne zajęcia. Postaraj się robić te rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność. Jednego dnia możesz zająć się słuchaniem, innego czytaniem artykułów lub lekcją z książki, innym razem pisz dialogi, zdania z trudnymi słowami lub wypracowania. Niektórzy oglądają filmy lub czytają książki. My oprócz zadań zadanych przez nauczyciela, które zwykle zajmowały nam ok 2-3 godzin, staraliśmy się oglądać wiadomości norweskie każdego wieczoru oraz oglądać serial "Barn avd."(oddział dziecięcy) dostępne na stronie nrk.no także w Polsce. Czytaliśmy prasę norweską www.klartale.no
Wiem, że powtarzanie bywa nudne. Każdy woli robić nowy materiał niż przeglądać swoje stare notatki lub wkuwać słówka. Jednak to dzięki wielokrotnym powtórkom zauważysz postępy.
Staraliśmy się, urozmaicać formy nauki słówek. Wspomnianą technikę mogą potwierdzić osoby przebywające w naszym domu, wszędzie (naprawdę wszędzie nawet w WC) mieliśmy fiszki ze słówkami (przedmiotów i czasowników z nimi związanymi).
Planem dla bardzo ambitnych, czego nam pomimo prób nie udaje się realizować nawet tutaj w Norwegii to rozmowa między nami w języku norweskim w ciągu dnia. Co na pewno jest super przydatne, ponieważ kwestia "rozgadania się" jest najpoważniejsza barierą do pokonania po przyjeździe do Norwegii. W zamian tego korzystaliśmy z książki B. Pawlikowskiej "Blondynka na językach", która dla osób znających podstawy gramatyki jest świetnym sposobem na rozwinięcie umiejętności swobodnej konwersacji. 
Fiszki, fiszki, fiszki...

Materiałów do nauki języka norweskiego jest coraz więcej, wiele z nich mogliśmy wypożyczyć z naszej szkoły językowej. Z smutkiem muszę stwierdzić, że większość materiałów nie spełniała moich oczekiwać. Przykład? Zestaw taśm "Praca w NORWEGII" chciała pogodzić tak wiele grup zawodowych, że z całych 2 tomów dla pielęgniarki przydatne okazały się 2 strony ;( Z dodatkowych materiałów, które mogę polecić z czystym sumieniem jest na pewno wyżej wspomniana  "Blondynka", Fiszki oraz "pomoc medyczna w Norwegii". Co prawda ostatnia pozycja zawiera dość sporo błędów, ale na pewnym poziomie jesteście w stanie je wyłapać, a pozycja kosztuje zaledwie 14 zł. Jeśli chodzi o książki z których korzystaliśmy na kursie, to zaczęliśmy od "Norsk for utlendinger" uzupełniony o "På vei", "Stein på stein", "Norsk for helsetjeneste", "helsenorsk".

Dobry plan to realny plan. To taki, który pozwala na chwilę przerwy od nauki. Każdy miewa czasem gorszy dzień lub nie ma ochoty. Nauka języka to ciągłe wzloty i upadki. Jeśli jednego dnia nic nie zrobiłeś, to nic się nie stało. Ważne, żeby tego stanu nie przeciągać. Może kolejnego dnia będziesz nadzwyczaj produktywny. Kalendarz jest nieubłagany, ważne więc by systematycznie sprawdzać wyznaczać sobie konkretne cele i sprawdzać postępy.

MOTYWACJA....wracając do początku tego już przydługiego wywodu :) Znajdź swój cel i swoją motywacje. Motywacja może mieć całkiem przyziemne powody np. pieniądze. Dzięki znajomości języka i prawu wykonywania zawodu pielęgniarki możesz znaleźć pracę wszędzie. Język jest jednak niezbędny do podjęcia pracy. A pieniądze w Norwegii są bardzo dobre, co do tego nie muszę nikogo przekonywać. Np. dzisiaj idę na nockę świąteczną za którą otrzymam równowartość mojej miesięcznej pensji. Takie dni świąteczne zdarzają się niezwykle rzadko ( ok 10-ciu w roku, a następne wypadnie dopiero w grudniu) to fakt ten jest i tak szokujący (delikatnie mówiąc) dla mojej osoby.
Życzę Wam sukcesów w nauce! Pozdrawiamy:) PS. Poniżej gramatyka norweska w pigułce.

środa, 20 maja 2015



Elverum



W Steinkjer zaświeciło dzisiaj słońce, jakby Trøndheimfjorden na pożegnanie chciał się zaprezentować w pełnej krasie. Nad torami przy wyjeździe ze Steinkjer utworzyła się tęcza. Poczułam się jak w bajce, metaforycznie poprzez wkraczamy w "tęczową krainę" czy to znak sprzyjającego szczęścia? :) Przed nami 8 godzinna podróż pociągiem do krainy niekończących się lasów. Każda podróż pociągiem w Norwegii to wspaniałe przeżycie. Nie tylko ze względu na komfort jazdy, ale widoki którymi możemy nacieszyć nasze oczy. Z racji górzystego ukształtowania terenu, sieć linii kolejowych jest stosunkowo słabo rozbudowana. Mimo to pociągiem można dojechać aż z Kristiansand na południu po Bodø na północy. Trasy są bardzo malownicze, znajduje się na nich w sumie ponad 3000 mostów i 700 tuneli.



Jednym z moich marzeń jest podróż słynną trasą Bergensbanen łącząca Oslo z Bergen. Kolej Bergeńska pokonuje trudno dostępne tereny płaskowyżu Hardanger, lodowce i fiordy. Odgałęzieniami tej trasy jest Flåmsbana i Rauma. Flåmsbana mimo, iż jest to krótki odcinek z Myrdal do Flåm, to jest jednym z najbardziej stromą trasą na świecie. Natomiast Rauma railway przejezdża pod słynną Ścianą Trolli (ba! Nawet specjalnie w tym miejscu się nawet zatrzymuje). Jak podaje strona kolei norweskich (dostępna również w opcji polskiej!) Fragmenty filmu o Harrym Poterze, "Harry Potter i Książę Półkrwi" zostały nakręcone na trasie linii kolejowej Rauma Railway. Niektóre sceny zostały sfilmowane w zabytkowym pociągu należącym do Norweskiego Klubu Miłośników Kolei na trasie linii kolejowej Rauma w Bjorli.


Film reklamowa z trasy Rauma

Co warto wiedzieć o kolei w Norwegii oprócz tego, że posiada prawdopodobnie najpiękniejsze trasy na świecie? Norweskie pociągi nie mają podziału na pierwszą i drugą klasę – wszystkie wagony są w bardzo wysokim standardzie (składane indywidualne stoliki, rozkładane fotele, rolety w oknach, klimatyzacja i darmowe wifi). Oczywiście w naszym polskim intercity spotkamy takie udogodnienie, ale nie jest to standardem choćby w regionalnych przewozach. Oprócz tradycyjnych wagonów restauracyjnych NSB (kolej norweska) oferuje również specjalnie dołączane wagony z miejscem zabaw dla dzieci.



Nasza podróż okazała się jeszcze bardziej emocjonująca, gdy okazało się, że w wyniku wypadku na trasie nasz pociąg jest opóźniony i nie dojedziemy na czas na przesiadkę w Trondheim! Na szczęście zaczepiliśmy konduktorkę, która skontaktowała się z konduktorem pociągu do Elverum. Czekał specjalnie na nas! Naprawdę nie wiem dlaczego mówi się, że Norwedzy są nieuprzejmi i zamknięci. Konduktor nie dosć, że na nas poczekał to odprowadził nas z pociągu na inny peron pomagając nam przy tym z naszą niezliczoną ilością naszego bagażu :) Niestety miny nam zrzedły, gdy w drugim pociągu okazało się, że szef kupił nam bilety z błędną datą! Na szczęście mieliśmy przy sobie gotówkę, bo okazało się również że nasza karta jest nieobsługiwana w terminalach kolei!
Teraz mam nadzieje dojedziemy już bez przygód...
Natura w roli głównej